ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
688
BLOG

Co ma "Fargo" do Anny Dymnej?

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Podobno ci, którzy mieli możliwość obejrzenia głośnego ostatnio serialu „Fargo”, opartego na filmie o tym samym tytule, który w roku 1996 zrealizowali bracia Joel i Ethan Coenowie, zwykle są przerażeni. Przeraża ich ponoć świadomość, że jeden człowiek może wywołać tak wiele zła, nie tylko samemu robiąc rzecz okropne, ale także w prosty sposób skłaniając do potwornych działań innych, zupełnie obcych mu ludzi. Czasami wystarcza mu do sprowokowania kogoś do zła jedno, dwa przypadkowo rzucone zdania.

W innym popularnym aktualnie filmie, zatytułowanym „Czarownica”, Angelina Jolie gra postać dowodzącą, że doświadczenie zła może czyjeś pełne dobroci serce zamienić w kamień. Kto widział, wie, że gdyby nie zdrada, jaka spotkała główną bohaterkę ze strony człowieka, nic strasznego by się nie wydarzyło. Na szczęście miłość jest silniejsza od zła i dzięki niej wszystko wraca do pierwotnego stanu. Podobno w serialu „Fargo” też ostateczne zwycięstwo odnosi para bohaterów, których połączyła prawdziwa, głęboka miłość.

Tak to wygląda w bajkach i telewizyjnych serialach. A w twardym realu?

Czasami jest w nim tyle zła, że filmy i baśnie mogą się schować. Są w nim też ludzie, dla których mnożenie zła wydaje się głównym zajęciem i podstawowym celem życia. Chociaż różnie z tym bywa. John Steinbeck w powieści „Myszy i ludzie” zauważył, że czasem człowiek popełnia zbrodnię, a nie wie nawet, że robi coś złego.

Spotkałem kiedyś człowieka, który miał bardzo dużo złych doświadczeń. Za wszystkie nieszczęścia i cierpienia, jakie go spotkały, obwiniał jednego swojego znajomego, który faktycznie bardzo go skrzywdził. Oszukał, zawiódł, poniżył i wykorzystał do odniesienia własnego, znacznego sukcesu.

Ów poraniony, nieszczęśliwy człowiek dostał na punkcie swojego krzywdziciela obsesji. Wszystko w jego życiu zaczęło się obracać wokół tamtego. Cokolwiek go spotykało, natychmiast odnosił do niego. Jeśli to było coś złego, widział w nim przyczynę. Jeśli to było coś dobrego, traktował zdarzenie jako element niewypowiedzianej wojny z tamtym. W orbitę swoich urazów wciągnął rodzinę, bliższych i dalszych znajomych, współpracowników i podwładnych. Gdy nie chcieli brać w tym wszystkim udziału, zarzucał im, że przeszli na stronę jego wroga, że go zdradzili. Stopniowo pogrążał się w coraz głębszej i gęstszej samotności.

Któregoś dnia dostał wiadomość, że znajmy, którego uważał za korzeń wszelkiego zła w swoim życiu, zginął w wypadku motocyklowym. Czy się ucieszył? Nie. Wpadł w przerażenie. Nagle odkrył, że stracił punkt, wokół którego skoncentrował całą swoją egzystencję. Jego życie straciło cel i sens.

Anna Dymna powiedziała kiedyś, że każdy człowiek jest dobry. Nawet jak coś zrobi bardzo złego, to na pewno dlatego, że był nieszczęśliwy. Rodzi się więc pytania, czy twórcy filmu „Czarownica” mieli rację?

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo