ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
553
BLOG

Cyngle

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Minął już ponad rok od czasu głośnego zakończenia współpracy znanego publicysty zajmującego się taktyką kościelną z tygodnikiem zaliczanym do tak zwanych opiniotwórczych. Publicysta ów z kart czasopisma dowiedział się, że tym razem nie wydrukowano jego cotygodniowego felietonu, za to zamieszczono tekst redakcyjny, który śmiało można zaliczyć do kategorii połajanek.

Felieton znanego publicysty dotyczył gorącej kwestii in vitro. A dlaczego go nie zamieszczono? Ano dlatego, że nie pasował do linii programowej czasopisma. W opublikowanym na łąmach redakcyjnym uzasadnieniu decyzji o wstrzymaniu druku tekstu znanego (także ze swych poglądów w sprawie in vitro) publicysty znalazł się passus, który mnie zafascynował. Przypominając, że o in vitro tygodnik pisał wcześniej wielokrotnie, autorka pouczenia stwierdziła, że „zdanie redakcji na ten temat powinno być jasne nie tylko dla naszych stałych czytelników, lecz także dla naszych stałych autorów”. Inaczej mówiąc, albo publicysta pisze zgodnie z linią redakcji, niezależnie od tego, jakie jest jego zdanie w jakiejś sprawie, albo wynocha. Warto zwrócić uwagę, że redakcja wspomnianego czasopisma oczekiwała od swego stałego współpracownika wypowiedzi nie tylko sprzecznej z jego poglądami w danej materii, ale również niezgodnej z jego sumieniem.

Jest takie słowo „cyngiel”. Oprócz militarnego zastosowania, jest ono również używane w świecie pracowników mediów. Mówiąc w uproszczeniu, medialny „cyngiel” to, ktoś, kto nie tylko wyjątkowo starannie i precyzyjnie wykonuje bez dyskusji wszystkie polecenia szefów, ale również znakomicie wyczuwa tak zwaną linię redakcyjną, nadąża za jej meandrami i gwałtownymi zwrotami, wyprzedza nawet oczekiwania właścicieli, wydawców i postawionych wyżej redaktorów. Medialny „cyngiel” nie tylko chowa swe poglądy w każdej sprawie głęboko do kieszeni przekraczając próg redakcji i nie pokazuje ich w żaden sposób na łamach czy na antenie. Coraz częściej medialny „cyngiel” nie ujawnia swego zdania w jakiejkolwiek drażliwej sprawie także na prywatnym blogu, a nawet na fejsbukowym profilu. Niektórzy postępują tak z własnej inicjatywy, ale są redakcje, gdzie po prostu się tego od zatrudnionych dziennikarzy wymaga.

Rozmawialiśmy o upowszechnianiu się zjawiska „cynglizmu” w niedużym gronie, robiąc smutne miny i mnożąc słowa pełne ubolewania. Nagle jeden „wolny strzelec” burknął nieprzyjemnie: „Najpierw zróbmy porządek we własnym ogródku” i opowiedział, jak to pewna katolicka redakcja najpierw sugerowała mu, jaka powinna być wymowa zamówionego u niego materiału, a gdy się nie zastosował w kilku szczegółach, po prostu obstalowani spełniające ich oczekiwania dziełko u kogoś innego. Zrobiło się nam wszystkim bardzo przykro. stukam.pl


Tekst wygłoszony na antenie radia eM

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo