Letni trendy słownik, albo lipcowy alfabet Stopki
Któż z Polaków nie zna tego czterowiersza:
"Niech ryczy z bólu ranny łoś,
Zwierz zdrów przebiega knieje,
Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś.
To są zwyczajne dzieje."
No, może trochę przesadziłem z tym przekonaniem o powszechnej znajomości "Hamleta" i to akurat w tych przekładach, które firmują swoimi nazwiskami Józef Paszkowski i Jerzy S. Sito. Od razu też trzeba zaznaczyć, że Szekspir wcale o łosiu nie pisał w tym miejscu, tylko o jeleniu. Skąd więc niektórym polskim translatorom wziął się łoś? Pojęcia nie mam.
Podobnie, jak pojęcia nie mam, dlaczego łoś ma dziś w naszym kraju tak niedobrą opinię. Wiem, że temu największemu współcześnie żyjącemu ssakowi kopytnemu, który zwykle zamieszkuje "leśne i zakrzewione tereny podmokłe, bagna, mokradła, torfowiska, trzęsawiska, tereny zalewowe, nad jeziorami i rzekami", zdarza się zbłądzić między ludzkie siedziby, i jak miało miejsce kilka dni temu w jednym z polskich miast, sprawiać pewien problem służbom kryzysowym, usiłującym go wyprosić, ale czy to wystarczający powód, aby łosia od razu traktować jak frajera i łajzę?
Moim zdaniem - nie.
Dlatego gdy słyszę, jak młody, zakapturzony rzuca w moją stronę "Spadaj łosiu" - nie czuję się szczególnie dotknięty. Choć, wiedząc o przypadkach, gdy łoś z jakiegoś powodu postanowił zamyślić się na środku asfaltowej drogi i nic sobie nie robił z prób przegonienia stamtąd, potrafię pojąć głębię określenia "łoś parkingowy".
Myślę jednak, że łoś generalnie nie jest należycie w kraju doceniany. Niespełna rok temu wielokrotnie spotykałem podczas urlopowej podróży tabliczki z ostrzeżeniem: "Uwaga łosie". A nad tabliczką, zamiast łosia, kto był namalowany? Jeleń, oczywiście... stukam.pl
322
BLOG
Komentarze