Gorszące kłótnie i kombinacje wokół umiejscowienia obchodów dwudziestej rocznicy wydarzeń, które dokonały się w Polsce dwadzieścia lat temu, pokazują jasno, że planowanemu świętowaniu brakuje pogłębienia, a przede wszystkim brakuje jakichkolwiek treści duchowych. Bez nich, bez ducha, moim zdaniem, świętowanie nie ma sensu i lepiej z niego zrezygnować.
Uwikłanie organizatorów uroczystości w bieżącą walkę polityczną sprawia, że każdy próbuje je zawłaszczyć i wykorzystać do promowania siebie. To droga donikąd. Już udało się zniechęcić sporą grupę Polaków (zwłaszcza młodych) do aktywnego udziału w planowanych obchodach. Jeśli sytuacja się nie zmieni, 4 czerwca zamiast świętowania zwycięstwa solidarności (przede wszystkim tej przez małe „s”) będziemy mieli pokaz niezgody, wzajemnych przepychanek i PR-owskich akcji. I „obciach” na cały świat.
„Obciach” zresztą już mamy i pozostały trzy tygodnie, aby jakoś z niego wyjść (patrz dopisek pod postem).
Myślę, że drogą wyjścia jest nie tyle dodanie ducha planowanym obchodom, ile przebudowanie ich na duchowym fundamencie. Aby tak się stało, potrzebny jest realny udział Kościoła w przygotowaniu i przebiegu świętowania. Nie po to, aby podkreślać rolę i zasługi Kościoła w przemianach, które się dokonały. Po to, aby dać obchodom duchową podstawę, bez której ich treść ograniczy się do pustych frazesów w ramach kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Podstawę duchową, a nie ideologiczną lub polityczną.
Jest zrozumiały dystans, z jakim Kościół podchodzi do planowanych uroczystości i brak po jego stronie inicjatyw związanych bezpośrednio z datą 4 czerwca. Kościół nie chce dać się politycznie wykorzystać przez którąkolwiek ze stron. Do tego nie wolno dopuścić. Jednak rodzi się pytanie, czy Msza św. pod Trzema Krzyżami gdańskimi pod przewodnictwem Prymasa Polski to wszystko, co Kościół może w tej sprawie zrobić nie narażając się na instrumentalizację przez którąś ze stron politycznego konfliktu? Moim zdaniem nie.
Zauważmy, że w pierwszych dniach czerwca Kościół katolicki w Polsce planuje obchody bardzo mocno związane z najnowszymi dziejami Polski. Właśnie wtedy przypada trzydziesta rocznica pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Dokładnie 2 czerwca minie trzydzieści lat od jej rozpoczęcia i wielkiej Mszy św. na placu Zwycięstwa w Warszawie (dzisiejszy plac Piłsudskiego), w czasie której padły słowa „Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!”. Dziejowego znaczenia tych papieskich słów dla losów Ojczyzny i narodu nie da się podważyć i z okazji dwudziestolecia wyborów z 4 czerwca 1989 należy je z całą mocą przypomnieć i powtórzyć.
7 czerwca będziemy w Polsce po raz drugi obchodzić zainicjowany przez metropolitę warszawskiego abp. Kazimierza Nycza Dzień Dziękczynienia. „Do wszystkich motywów wdzięczności Bogu i ludziom chcemy dołączyć trzy ważne motywy kościelno-narodowe: trzydziestą rocznicę pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, dwudziestą rocznicę odzyskania niepodległości w 1989 r., i dziesiątą rocznicę obecności Papieża w Polskim Parlamencie” – apeluje inicjator święta.
To właśnie tego ducha, ducha wdzięczności, ducha dziękczynienia Bogu i ludziom, brakuje w planowanych na 4 czerwca br. obchodach. A brakować nie powinno. W obecnej sytuacji trudno oczekiwać, że wniosą go w planowane uroczystości politycy lub związkowcy. Może go wnieść Kościół, ale nie na zasadzie narzucania się lub wpychania na siłę. W roku 1980 i wielokrotnie później strajkujący robotnicy zwracali się do Kościoła o duchowe wsparcie. Kościół nigdy nie odmawiał. Wydaje się, że i dzisiaj wszyscy zainteresowani obchodami rocznicy 4 czerwca takiego wparcia duchowego potrzebują i powinni o nie poprosić, nie ograniczając się tylko do zamówienia jednej intencji mszalnej. Jestem przekonany, że podobnie jak w przeszłości i dziś nie zabraknie w Kościele katolickim w Polsce odważnych duchownych, którzy w trudnej sytuacji zadbają o sprawy fundamentalne i będą w stanie wznieść się ponad bieżące uwikłania i konflikty.
Zbliżające się świętowanie potrzebuje ducha. Chrześcijańskiego ducha. W przeciwnym razie będziemy mieli pokaz pogańskich igrzysk, dla których krzyże będą tylko dekoracją.
Tekst dwa tygodnie temu został zaproponowany jednemu z polskich dzienników
Na środę: Cisza na sali
Komentarze
Pokaż komentarze (30)